- Kategoria: Polityka
Nazywana była papieską Panią burmistrz. Teraz jej baner powieszono na płocie kaplicy. Interweniował lokalny bloger
Kampania wyborcza przegrzewa ludzkie głowy. Czy są jakieś nieprzekraczalne granice politycznej agitacji? Jedna z kandydatek do sejmu swój baner powiesiła na płocie kaplicy. Marcin Gładysz (bloger "Dziadunio") zdjął go i chce w nienaruszonym stanie przekazać Komitetowi Wyborczemu kandydatki.
Rzecz wydarzyła się na płocie Kaplicy Matki Bożej Pocieszenia w Świnnej Porębie. Od rana pojawił się tam baner Ewy Filipiak, kandydatko do sejmu. Była ona niegdyś nazywana "papieską burmistrz", a dziś być może chciałaby być okrzyknięta kościelną kandydatką... Tyle tylko, że wiele osób potrafi się dziś sprzeciwiać agitacji w świątyniach. Czym innym są dobre relacje z kościołem, a czym innym czynienie z tego politycznego użytki.
Dziś rano Marcin Gładysz, który zauważył sytuację, błyskawicznie poinformował o swoim zamiarze ściągnięcia baneru:
"Nie, ja nie zgadzam się na wieszanie tego czegoś na obiekcie sakralnym. Ewo Filipiak, ma Pani kilka godzin na zdjęcie tego, w przeciwnym wypadku ja osobiście to zdejmę."
Sztab kandydatki nie zareagował, a bloger "Dziadunio" dotrzymał słowa. Zdjął baner dbając by go nie uszkodzić i poinformował o tym na swoim profilu Facebook-owym:
"Oddzielić sanctum od profanum! Oświadczam że zabezpieczyłem w stanie nienaruszonym baner wyborczy Ewy Filipiak, być może chroniąc go w ten sposób przed zniszczeniem przez zbulwersowanych naruszeniem sakralnego obiektu, członków parafii w Świnnej Porębie. Materiał reklamowy zwrócę na każde żądanie już to samej Ewy Filipiak, już to członków czy przedstawicieli KW PiS."
Zapytaliśmy Marcina Gładysza dlaczego zdecydował się interweniować:
"Dlaczego? A jak mógłbym tego nie zrobić? Politycy mają dość przestrzeni publicznej, dość nie konsekrowanych miejsc, by agitować. Kaplica MBP od dziesiątków lat służyła i nadal służy okolicznym mieszkańcom jako miejsce zadumy i modlitwy, a nie jako polityczne medium. Zrobiłem po prostu to co należało i mam nadzieję że to będzie wystarczająco czytelny sygnał dla polityków wszelkich formacji- oddzielamy sanctum od profanum." - odpowiedział znany lokalny bloger
Dzisiejsze zajście może mieć konsekwencje prawne, choć sprawa jest skomplikowana. Kodeks Wyborczy zabrania niszczenia i zrywania materiałów wyborczych. W tym przypadku jednak do zniszczenia baneru nie doszło. Ewa Filipiak znana jest z licznych batalii sądowych z własną opozycją, dlatego Marcin Gładysz nie pominął również i takiego scenariusza. W żartobliwy sposób skwitował ewentualność:
"Ach tak, jeżeli Ewa Filipiak będzie chciała nasyłać na mnie Policję, ABW, bądź inne służby państwowe- jestem w ogrodzie, jesienne porządki robię."
Zabezpieczony baner czeka na przedstawicieli sztabu wyborczego Ewy Filipiak, a bloger gotowy jest go wydać na każde zawołanie. Ciekawe czy Ewa Filipiak stawi problemowi czoła i odbierze go osobiście?
Foto:
Foto: profil Facebook-owy Marcina Gładysza
Komentarze
Czytać ze zrozumieniem wg badań potrafi co 3Polak. Szkoda, że Ty należysz do pozostałych 66 %
Co chcecie w taki sposób osiągnąć ? Myślicie że sami gdzieś dojdziecie?